poniedziałek, 18 listopada 2013

Do widzenia pani Teresko

I doczekałam się. Wąż też się doczekał. I syn. Po tym, jak grupa decyzyjna (ja + Wąż) doszła do wniosku, że w mieszkaniu pani Tereski żyć się nie da, zaczęłam szukać. By dwudziesty czwarty raz w życiu zmienić miejsce zamieszkania. Sory, pani Teresko. Sory. Na ścieżkach, wijących się po Twojej, pani Teresko, nieruchomości, zbyt wiele dla nas niedogodności. Wystarczyły trzy dni w Twoim, pani Teresko, apartamencie, aby nasze oczy, uszy i nosy wyniuchały kwitnące na Twoim dobytku kwiatki. A prawda jest taka, że do roślin w mieszkaniu, to ja nigdy serca nie miałam.

Nie to, abym nie lubiła. Nie to również, aby wadziła mi i witką po oku jeździła paproć jakaś, czy inny porost, ale na co pod moim dachem byliny ozdobne, o których - by podlać - pamiętać trzeba, nasłonecznić, przesadzić i kurz z liścia zetrzeć... - nie wiem. Usłyszałam kiedyś (a moja pamięć nieprzejednana, bezkompromisowa i mściwa) że osoby, które o kwiaty nie dbają, to osoby bez serca. Jeśli tak, tłumaczyłoby to w moim życiu wiele. Że serca nie mam - na przykład. A i o mnie samej mówiłoby sporo, gdyby nie fakt, że jest mi to całkiem wszystko jedno. I wyrzutów sumienia z powodu nieposiadania paproci nad łóżkiem, kompletnie u mnie brak. No nie mam ich. Co poradzić.

Ktoś wścibski, odznaczający się daleko idącym niezrozumieniem mojej osoby; w dodatku pałający do mnie smutną pobłażliwością, próbowałby wnikać: dlaczego? Z jakiego powodu? Znów coś jej (mi, o mnie mowa) nie leży. Czy te dwudzieste trzecie przenosiny niczego jej nie nauczyły? Nie dały popalić? Mało wrażeń może?

Mało. Nie leży mi i nie wisi nawet to, gdzie mieszkam  i czy jest tam miejsce na zmywarkę. Za każdą przeprowadzką idzie lekcja, która patrzy mi w głęboko w oczy i kieruje w stronę miejsca doskonałego. Typ gorzki i średnio przyjaźnie do mnie nastawiony powiedziałby, że "przecież takiego nie ma". Ależ jest! I - jako osoba silnie wątpiąca - jestem tego pewna. Jak tego, że kawa-mój przyjaciel, a glutaminian sodu - wróg. 

Bo nie ma miejsca na kompromis, kiedy sąsiad lubi papieroski, a w budynku wentylacja do góry pysiorem leży. Jeszcze kotlety, bigos i inne wpadające mi przez łazienkę na salony delicje, byłabym w stanie zdzierżyć, ale nie faje. Pani Tereska wiedziała, że trąca. Pani Teresce mówiłam, jak jest. Pani Tereska "spaliła Janka", w kulki przyleciała... czy jak to tam mawia dzisiejsza młodzież. 

Na dłuższą metę, nie ma też na kompromis miejsca, kiedy lodówka - jak stary reaktor atomowy - rzęzi i wyje. Zwłaszcza, kiedy człowiek późnowieczorną ciszą chce umysł nakarmić i ducha napoić. Dzieciak zasnął, więc będzie spokój? Zapomnij, nie będzie. Lodówka silnik odpala. Niechby chociaż światełko generowała, ale nie. Ale nie. 

Zima idzie, więc zimno. Norma. Zimno, więc wkładam majty wełniane, trzy pary skarpet i koc na grzbiet. I herbatę z imbirem, cytryną, miodem, "chłopską pędzoną czarny bez" robię. A gdy i to nie pomaga, "kaloryfer!" - myślę sobie. Więc odkręcam aparaturę, za pokrętło chwytam. I co czuję? Jak mi żyłka faluje. Bo głośne te kaloryfery, jak sto pięćdziesiąt. I co zrobisz? No chyba, że nie zakręcisz, kiedy dupsko marznie i problemy z krążeniem...

Jeszcze gdyby chociaż łóżko pani Tereska sprawiła, dała. Gdyby te srakowate ściany gwoździami upstrzone, z tych gwoździ oczyścić pani Tereska pozwoliła. Niechby do sąsiada poszła, zgłosiła pani Tereska rzecz, że faje, że dziecko, że problemy oddechowe... Gdyby chociaż zmywarkę pani wstawiła, toby (może) Wąż zmienił perspektywę i miesiąc dłużej zechciał w pani, pani Teresko, mieszkaniu życie ze swoją rodziną pędzić. 

Ale nie. 
Do widzenia, pani Teresko. 
To koniec. Kaucję tylko oddaj. 


wtorek, 5 listopada 2013

Niuanse małżeńskie

Dla Kasi i Sebastiana to było. Prezent taki, z okazji ślubu. Swoją drogą wybawiliśmy się z Wężem, że ho ho. Jak nie pamiętam nawet kiedy, o ile w ogóle kiedykolwiek. Bo ja na trzeźwo kompletnie. A Wąż - świadek był, więc wypadało twarz zachować, fason trzymać. 

I tuptaliśmy sobie pociesznie w rytm muzy z laptopa. Całą imprezę. Dobrą imprezę. I z tego powodu, a także z wielu innych - przy okazji - pragnę życzyć młodej parze tym więcej szczęścia i tym głębszej miłości.

I to byłoby na tyle. Póki co.