niedziela, 21 maja 2017

Złotówka na chleb

Gdy osiągnęła jedenaście lat, wybrała się z klasą na wycieczkę. Do Częstochowy, na Jasną Górę. Na trasie, w kolumnie pieszych, zaczepiła ją Cygana. Bosa nie mogła wiedzieć, czego można się po Cyganie spodziewać, tym bardziej czego oczekiwać. O co pytać, czego chcieć. Ale intuicyjnie wyczuła, że po coś jej na ten chleb dała. Tę ściskaną w garści złotówkę, przeznaczoną na drożdżówkę, napój, nowy różaniec albo inną pamiątkę z Jasnej Góry.

 – Piękna dziewczynka da złotówkę. Tylko złotówkę. Na chleb.

Za złotówkę na chleb dowiedziała się Bosa, że jej życiem rządzi diabeł. I tym diabelskim złem, wyprawia w jej młodym życiu dużo niedobrego. I że tak ciężko i nieurodzajnie będzie Bosej przez najbliższych dziesięć lat, bo wszystkie karty tak mówią, więc Bosa uwierzyła i trochę ją to zmartwiło. Nie bardziej jednak niż całe jej dotychczasowe życie. Stwierdziła więc, że musi to zło przeczekać jak w kolejce po cukier. Albo chleb.

W miłości, Cygana za złotówkę wywróżyła Bosej długą posuchę, czyli brak. Dopiero kilka dni później, jak już z tej Jasnej Góry, jak z nieba na ziemię, zeszła i wróciła do Niemczy, uprzytomniła sobie, że za trzy złote, mogłaby jej Cygana wywróżyć dużo mniejsze zło. Może nawet jakieś dobro. 


Ale było już po ptakach.
Więc gówno gołębie sobie teraz mogła.  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz